bojadżijew bojadżijew
485
BLOG

Projekt recenzja 2. Decapitated „carnival is forever”

bojadżijew bojadżijew Kultura Obserwuj notkę 21

 

Ostatnia płyta Decapitated, wydana w tym roku, to powrót kapeli po tragicznych przejściach sprzed paru lat. Jak wszyscy wiemy w wypadku samochodowym, podczas trasy w Rosji zginął Vitek, perkusista a wokalista Adrian odniósł ciężkie obrażenia. Vogg, lider, gitarzysta oraz brat Vitka zawiesił działalność zespołu. W międzyczasie dołączył do Vadera, grając trasę z zespołem Petera. Rok temu postanowił wrócić, ogłosił casting, dobrał 3 kolesi, odbył z nimi trasę, w końcu Decapitated wydał płytę, o której mowa. Przyznam, że lubię Deca, poznałem ich twórczość już na „nihility”, zawsze pasowało mi odkrywanie innych dźwięków, „niecharkterystycznych” dla gatunku death metal, z którym się ich nadal wiąże (stricte death metal to tylko ich debiut). I tak jest na nowej płycie, poszli dalej, nie oglądając się za siebie. Słusznie, to przecież nowy początek dla Vogga i jego zespołu. To nie jest death metal, mamy tutaj do czynienia jedynie z elementami deathu. To nowoczesny metal, z mocnym groovem, tj. bardzo organiczne granie. Ważne, że przy tak technicznej w sumie muzyce udało się zachować naturalne brzmienie. Nie mamy tutaj plastikowego bum bum, perkusji jak z puszki. Jest soczyście, organicznie. Kompozycje zróżnicowane, od szybkiego „The knife”, poprzez rozbudowany numer tytułowy, aż po etiudę Silence poświęconą Vitkowi. Mój ulubiony „United” to taka kwintesencja stylu Decapitated, czyli szybko, z tymi rwanymi riffami, super solem Vogga, który na tym albumie stara się aby każda solówka miała swój odmienny charakter (stąd często solo grane jest bez podkładu drugiej gitary, a w tle jest sam bas – to pewnie wyraz uwielbienia Vogga dla jego gitarowego mistrza Dimebaga Darella). Warto jednak zaznaczyć, że Decapitated poszukuje wyzwań, dowodem niech będą „meszugowate” Homo Sum czy 404. To jest to co lubię w muzyce takiej czy owakiej, czyli parcie do przodu, ale bez zapominania kim się jest. Znajdziemy na tej płycie trochę brzmień łagodniejszych, kontrastów, jak w znakomitym „Carnival is forever” i „View from a hole”. Tam Vogg postawił na wolniejsze granie, riffy które się „rozjeżdżają” i znakomicie współgra z tym gra kolegi z Austrii Kirmha. Wiem, ze wiele wątpliwość budzi nowy wokalista i jego możliwości darcia paszczy. Uważam, że radzi sobie całkiem nieźle, nie wiem czy do tego typu muzyki, już nie tak ekstremalnej pasowałby niższy typowy growl death metalowego śpiewaka (sic!). Myślę, że Rasta na następnym albumie pokaże więcej. Dobra, dla mnie płyta ekstra, daję 4.5., pół punktu zaś dołożę następnej płycie

 

Recenzja wmichaela

http://walkingfear.blogspot.com/2011/09/projekt-recenzja-decapitated-carnival.html

Recenzja Dawrweszte

http://dawrweszte.wordpress.com/2011/09/04/projekt-recenzja-decapitated-carnival-is-forever/

 

 

bojadżijew
O mnie bojadżijew

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura