bojadżijew bojadżijew
476
BLOG

Projekt recenzja 11. Devin Townsend - Deconstruction

bojadżijew bojadżijew Kultura Obserwuj notkę 7

                  Zmaganie się z tą propozycją szalonego Kanadyjczyka jest nie lada wyzwaniem, bowiem Devin poszedł na całego. Zapowiedział, że w ramach zestawu 4 płyt (które wydał w przeciągu 2 lat!) „Deconstruction” będzie jego pożegnaniem z muzyka ekstremalną, ale nieograniczonym żadnymi ramami stylistycznymi. I tak po spokojnym „Ki”, przebojowym „Addicted” i mocno refleksyjnym „Ghost”, otrzymaliśmy dzieło, na które w szczególności fani Strapping Young Lad czekali. Skoro Devin zakończył działalność SYL i coraz częściej powtarzał, że nie ma już serca do tworzenia muzyki metalowej, jest to ostatnia szansa by sprawdzić jak sobie z tym poradził.

         Jeżeli miało być to godne pożegnanie to jest, na pewno jeśli chodzi o długość samej płyty oraz poszczególnych kompozycji, trwających od skromnych 3 minut do 16. Dostajemy na swoje ręce totalny misz-masz, metalowy blender, gdzie Devin wrzuca swoje pomysły, uruchamia silniczek i robi wielką maź, z której trzeba wybrać coś dla ucha. Bo oprócz typowych ciosów w twarz, tzn. metalowo bezpośrednich jak „Juular”, „Pandemic” czy „Poltergeist”, mamy do czynienia z takim właśnie totalnym wymieszaniem wszystkiego ze wszystkim. Jest spokojnie, potem robi się monumentalnie, następnie już pompatycznie, potem śmiesznie, nagle dostajemy klimat rodem z wesołego miasteczka a na koniec chóralny zaśpiew wymieszany ze wspomnianym ciosem w nos.

Prym widzie najdłuższy „The Mighty Masturbator”, gdzie Devin nie baczy na ramy gatunkowe i czasowe i zabawia publikę niczym galaktyczny pastor. Dla zrozumienia dystansu Devina do stylistyki metalowej, w kompozycji tytułowej mamy kwestie gastryczne związane z dekonstrukcją cheesburgera. Do tego dorzućmy totalnie zakręconą muzykę (gdzie się nam wszystko rozjeżdzą i zjeżdża), multum gości wokalnych (choćby wspomnę Ihsahna czy Joe Duplantiera z Gojiry) i orkiestracje z pro toolsa. Mamy w rezultacie do czynienia z totalną anihilacją muzyczną, gdzie kontrast znaczy to samo, co poranna toaleta, przyprawiona z dość mocną pracującą sieczkarnią (Townsend nie zapomniał jak się „młóci zboże”).
Devin to „jajcarz”, każdy kto zna jego twórczość, wie o tym od dawna. Płyta jest wyzwaniem dla słuchacza, bo jest długa, pokręcona, to swoista nawałnica dźwiękowa, stąd może wydawać się monotonna i „przehojraczona”. Daję jej 4, bo lubię ekstremę, mimo, że troszkę przydługa, ale jak się żegnać to z wykopem.  
 
Próbka video Devina "Juular", gdzie partie Ihsahna ryczy fajny pan z brodą (to chyba Devin, musi zaszaleć, bo tak!)
Recka wmichaela
Recka Dawrweszte 
 
 
bojadżijew
O mnie bojadżijew

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura