Zmaganie się z tą propozycją szalonego Kanadyjczyka jest nie lada wyzwaniem, bowiem Devin poszedł na całego. Zapowiedział, że w ramach zestawu 4 płyt (które wydał w przeciągu 2 lat!) „Deconstruction” będzie jego pożegnaniem z muzyka ekstremalną, ale nieograniczonym żadnymi ramami stylistycznymi. I tak po spokojnym „Ki”, przebojowym „Addicted” i mocno refleksyjnym „Ghost”, otrzymaliśmy dzieło, na które w szczególności fani Strapping Young Lad czekali. Skoro Devin zakończył działalność SYL i coraz częściej powtarzał, że nie ma już serca do tworzenia muzyki metalowej, jest to ostatnia szansa by sprawdzić jak sobie z tym poradził.
Jeżeli miało być to godne pożegnanie to jest, na pewno jeśli chodzi o długość samej płyty oraz poszczególnych kompozycji, trwających od skromnych 3 minut do 16. Dostajemy na swoje ręce totalny misz-masz, metalowy blender, gdzie Devin wrzuca swoje pomysły, uruchamia silniczek i robi wielką maź, z której trzeba wybrać coś dla ucha. Bo oprócz typowych ciosów w twarz, tzn. metalowo bezpośrednich jak „Juular”, „Pandemic” czy „Poltergeist”, mamy do czynienia z takim właśnie totalnym wymieszaniem wszystkiego ze wszystkim. Jest spokojnie, potem robi się monumentalnie, następnie już pompatycznie, potem śmiesznie, nagle dostajemy klimat rodem z wesołego miasteczka a na koniec chóralny zaśpiew wymieszany ze wspomnianym ciosem w nos.
Komentarze