Drugim obliczem są plamy. Tak, dźwiękowe pejzaże planetarne, co oddają tytuły kompozycji, bo mamy sun i moon obok siebie. Właśnie, kompozycja „moon revolutions” pokazuje nam to dwoiste oblicze young gods w 15 minutowej pigułce. Tak do 5 minuty mamy bardzo rytmiczne granie, świetna sample, które współgrają z tą gęsta rytmiką, a potem następuje zwolnienie i witamy pejzaże. Chwile refleksji, a pod koniec gęste, hałaśliwe bębny. Inne kompozycje to senne, transowe, z różnymi kosmicznymi dźwiękami w tle jak „donnez les espirits” czy „the dreamhouse”. A pod sam koniec serwują nam klasyczną balladę na gitarę akustyczną „child in the tree”. Ta płyta to taka esencja lat 90-tych w wymiarze łączenia gatunków (crossoverów różnych), gdzie wszystko ładnie się przenika, stanowi całość. Do tego na prawdę dobry wokalista. Nie wiem, co się teraz z tymi Szwajacarmi dzieje, ale ich muzyka z połowy lat 90-tych broni się i dzisiaj. Ocena 4.
recka wmichaela
recka dawrweszte
Komentarze