bojadżijew bojadżijew
534
BLOG

Projekt recenzja 33. Lao Che "Soundtrack"

bojadżijew bojadżijew Kultura Obserwuj notkę 17
 
W ramach naszej zabawy w projekcie recenzja propozycja wmichaela jawi się jako rzecz oczywista. Nowa płyta zespołu, który za nic ma wiążące reguły i gusta muzyczne, a zarazem dość popularny jak na taki rodzaj podejścia do muzyki. Musieliśmy się nim zająć, tym bardziej, że chyba wszyscy trzej doceniamy twórczość „laowców”. Dodatkowo ich muzyka wiele zyskuje na żywo, a ja będąc na dwóch jak do tej pory koncertach byłem nimi zachwycony, bo bezpardonowe podejście do własnego materiału dostarcza wielu wrażeń. Zespół niepokorny, bo każda ich płyta jest inna.
 Ostatnio na „prądzie stałym/prądzie zmiennym” nawiązali do „zimnofalowej” elektroniki. Na nowym albumie, uciekając od wszelkich konwencji, stworzyli sobie eklektyczny pejzaż, w którym jednak prym widzie znowu elektronika. Czy to w postaci klawiszy, świetnych tematów wiodących, czy też różnego rodzaju sampli i scratchy. Jednak ta elektronika ma inny posmak niż ostatnio. Jest ciepła, troszkę staromodna, osadzona na fajnie współpracującej sekcji rytmicznej. Choćby w „4 piosenkach”, gdzie Spięty snuje swoją muzyczną baśń na takim przyjemnie zakręconym ciepłym beatcie perkusji z basem budującym motyw. Old schoolowo robi się w „jestem psem”, gdzie rap miesza się z elektronicznym sosem. Świetny „na końcu języka”, w którym dużo się dzieje, na zasadzie kontrastu pojawiają się kojące dźwięki niczym z dancingu z lat 70-tych, by zaraz dołożyć mocną recytacją wokalisty. W „Dymie” rządzi groove basowy, a dobre wrażenie potęguje tekst o kłopotach Spiętego z papierosami i bogiem – niezłe zestawienie. W singlowym „zombi”, najbardziej dynamicznym na płycie, z riffem gitarowym niczym the hives, wpleciona jest melodia z klawisza w stylu Kombi z lat 80-tcyh. Dalej idzie transowy „govindam”, a tam liryczne klimaty z „gospel”, ale zanurzone w delikatnej elektronice. Na koniec refleksyjny „idzie wiatr”, z jak zwykle bardzo frapującym tekstem.
 Lao che nie próżnuje, ciągle zaskakuje, ale to cały czas to ten sam zespół. Specyficzne frazowanie Spiętego, do tego ta jego poetyka tekstów powodują, że nie tracą własnej tożsamości. Idą w nowe, ale mają już swoją bazę. Coraz bardzie kombinują, łamią, pętlą, zawijają tą swoją muzyczna opowieść, mimo to słucha się tego bardzo przyjemnie a czasami to nawet noga sama chodzi. Oby tak dalej – ocena 4,5/5.   
 
recka dawrweszte
recka wmichaela 
 

 

bojadżijew
O mnie bojadżijew

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura